Translate

środa, 13 maja 2015

Dzień 2: Czyli jak Rudia z Gosią zostały zagranicznymi gwiazdami japońskiej telewizji, pierwszy japoński posiłek w .....chińskiej restauracji. A ponadto jak nie robić zakupów w Asakusie oraz o ściąganiu butów w japońskich hostelach słów kilka

Padam na ryjek :( ale bede twarda i cos napisze. Na przyklad to
Podroz byla uciazliwa ale jak sie jest w drodze okolo 20 godzin to nie ma sie co dziwic.Nie bede marudzic bo najwazniejsze ze szczesliwie dojechalysmy zwlaszcza gdy ma sie w poblizu osobe wygladajaca na potencjalnego terroryste. Tak tak terroryste. Nie to ze jestem rasistka czy cos ale czlowiek mimowolnie ulega masowej histerii zwiazanej z islamem, zwlaszcza gdy potencjalny kandydat na milosnika Allaha jest czarny jak smola, nosi czarna bluze MOCNO naciagnieta na twarz, calkowicie unika kontaktu z innymi oraz belkocze po francusku. Na szczesie moje watpliwosci zostaly czesciowo rozwiane w momencie spostrzezenia kolo niebezpiecznej jednostki, rozowego zaglowka.Ze co? Rozowy zaglowek.
?Ano tak.Terrorysta okazal sie byc kobieta i to nawet calkiem ladna. No coz mylic sie to rzecz ludzka ale z drugiej strony caly czas trzeba byc czujnym:p.

Poczatek naszego pobytu w Tokio byl dla mnie wyjatkowo stresujacy bowiem to na mnie zasadniczo spoczywal ciezar kupienia biletow na metro, wyprowadzenia nas z lotniska oraz dotarcia pokretna droga do hostelu zawierajaca liczne przesiadki. Ufff Gosia widziala moj stres ale kiepsko wychodzilo jej dodawanie mi otuchy. Zmeczone, glodne, z pryszczami na twarzy, tlustymi wlosami i spywajacymi resztkami sladowej ilosci make upu, przysiadlysmy na krzeselkach aby chwile odpoczac. Ale nie, nie dano nam nawet chwili wtchnienia, bowiem jak za dotknieciem magicznej rozdzki pojawili sie INNI, OBCY, ONI. Jacy oni?Ano japonska telewizja, zaaferowana dziwnymi przybyszkami z rudymi i czerwonymi wlosami tj. gajdzinkami (dla niewtajemniczonych gajdzin to po prostu obcokrajowiec dla Japonczyka). Pelni emocji zapytali czy udzielimy im wywiadu do kamery. Gosia zbladla a ja jak to ja wykrzywiajac zmeczona i spocona twarz w grymasie zwanym usmiechem, ochoczo stwierdzilam czemu nie? Nie musze mowic jakie bylo radosne zdziwienie i zaskoczenie tubylcow jak na zadawane przez nich pytania probowalam odpowiadac swoim nedznym japonskim.Wyszlo mi cos na ksztalt nowego jezyka nihongo-engrish ale chyba zrozumieli bo tlumaczka niewiele miala do roboty. Pytali o zwykle rzeczy typu: skad jestesmy, czemu Japonia, gdzie sie wybieracie i co bedziecie robic. Mysle ze godnie reprezentowalysmy nasz kraj zwlaszcza w kwestii wygladu przed kamera. Na pewno utwierdzilysmy w Japonczykach obiegowa opinie o slynnej juz urodzie naszych rodaczek. Na pewno. Nie mniej jednak bron cie Panie Boze nie zamierzamy szukac materialu w internecie. Swoich czytelnikow takze prosze o uszanowanie naszej woli i nie molestowanie nas pytaniami majacymi na celu namierzenie materialu telewizyjnego w internecie, telewizji czy jakim kolwiek innych mediach. Oczywiscie nasza niechec nie ma nic wspolnego z naszym wygladem, jestesmy po prostu skromnymi osobami.

Po chwilowej slawie zabralysmy sie za robote. Kupilysmy bilet na przejazdy wszystkimi liniami metra wazny na 3 dni. Biletow jest cala masa ale jedynie
ta opcja z przejazdami jest sensowna. Po wstepnym sukcesie rozpoczal sie moj horror znalezienia drogi do hostelu, a raczej wykupienia wszystkich koniecznych biletow na odpowiednich trasach. Zadanie nie bylo proste bowiem istnialo kilka alternatywnych sposobow na dotarcie rozniacych sie czasem trwania oraz co najwazniejsze cena. Troche sie pogubilam ale Gosia ja to Gosia wziela sprawe w swoje rece i zapytala przesympatycznego staruszka w informacji jak dojechac NAJSZYBCIEJ, a nie najtaniej :p. No i po problemie. Staruszek dwoil sie i pocil probujac lamanym angielski wyjasnic nam dojazd do hostelu.Wyjasnil. Zrozumialysmy.Tylko dlaczego wsiadlysmy nie w te linie pociagu? Wszystkiemu winny wyjatkowo zlosliwy japonski system kolejowy. Na pewno.
Jak to mowia glupi ma szczescie.Okazalo sie ze to co prawda nie ta linia na ktora mamy bilet ale tez dojedziemy do odpowiedniego punktu. Pomogla nam Japonka siedzaca kolo nas w pociagu, ktora po zadaniu przeze mnie pytania malo co nie dostala zawalu z przerazenia. Nerwowo przeszukujac telefon odnalazla poszukiwana przez nas stacje mamroczac cos tam pod nosem. Ufffff dojechalysmy. Wysiadamy z pociagu, pewne siebie przesiadamy sie na odpowiednia linie metra, po czym wysiadamy......przystanek za wczesnie. Szkoda slow na to japonskie metro. Nawet mapy linii z przystankami nie moga zrobic porzadnie bo to przeciez nie nasza wina.

Szczesliwie dotarlysmy do hostelu. Przywital nas mily mlody Japonczyk, ktory ku mojej radosci nie mial problemow z komunikacja po angielsku. Pierwsze co to poinformowal nas o koniecznosci sciagania butow zaraz po wejsciu do hostelu praktycznie w progu drzwi. Zaprowadzil nas do watpliwie pachnacej komorki i oswiadczyl, iz tam mamy zostawiac swoje obuwie obok pozostalych butow innych gosci. Ten japonski zwyczaj z butami jest mi jak najbardziej znany, nie mniej jednak nie myslalam, iz jest on tez stosowany w takim miejscu jak hostel.Powiedzialabym wrecz rygorystycznie stosowany, bowiem kara za jego nie przestrzeganie jest konfiskata butow. Dobra nie bede testowac systemu odwolawczego japonskiego wymiaru sprawiedliwosci.

Po prysznicu i doprowadzeniu sie do stanu czlowieczenstwa wyruszylysmy w okolice. Hostel miesci sie w dzielnicy (?) Ryugoku, ktora nie jest moze zbyt okazala, nie mniej jednak ma dobre polozenie lokalizacyjne wzgledem roznych atrakcji. Prowadzone przez nasze zoladki trafilysmy na wysmienita knajpke z jedzeniem.Maly niepozorny lokalik prowadzony przez malzenstwo (pare?) okazal sie byc strzalem w dziesiatke.Menu kusilo obrazkami, a slinianki pracowaly pelna para. W pelnym skupieniu oczekiwalysmy na nasz pierwszy stricte japonski posilek w tej pieknej malutkiej japonskiej knajpce. Taaa akurat. Przeciez nie moze byc wszystko normalnie. Japonskie zarcie okazalo sie byc ......rasowa chinszczyzna. Spostrzegawczosc Gosi nie zna granic zwlaszcza gdy czyta strone glowna karty menu. Ale co tam, w zyciu nie jadlysmy tak dobrej chinszczyzny!!!!No i git.

Po napelnieniu zoladkow ruszylysmy na podboj Asakusy. Asakusa to piekna historyczna dzielnica Japoni z resztkami starej architektury. Ponoc jak chce sie zobaczyc tradycyjna Japonie to jedyne takie miejsce w Tokio. Rzeczywiscie robi wrazenie, podobnie jak tlum turystow masci wszelakiej poczawszy od mlodych wiecznie rozesmianych japonskich uczniow w mundurkach, przez Anglikow, Francozow po trzy rozowe od stop do glow duszyczki Allaha. Asakusa to takze miejsce licznych sklepikow, kafejek no i przede wszystkim Wielkiej Zlotej Kupy. A co to takiego?Ano Wielka Zlota Kupa to nic innego jak Wielka Zlota Kupa. Po prostu. Zeby nikt nie posadzil mnie o zlosliwosc w stsunku do Japonczykow spiesze wyjasnic, iz zgodnie z tym co napisala pani Joanna Bator w swojej arcyciekawej ksiazce Japonski wachlarz, Wielka Zlota Kupa to nazwa nadana przez samych Tokijczykow pomnikowi postawionemu w tej czesci miasta. Nie pamietam juz jaka byla idea tego pomyslu co nie zmienia faktu ze wyglada on tak jak o nim mowia.

Gosia kocha ludzi. Zwlaszcza swoich krewnych, znajomych i kolezanki. Mysli o nich takze podczas podrozy. Nie dziwi zatem fakt, iz widzac tyle wspanialych rzeczy poczula przemozna chec zakupu jednej z nich, a mianowicie slicznej japonskiej szpilki do wlosow (mam nadzieje ze nie produkowanej w Chinach) z motylkiem.Zwabiona przystepna cena dokonala zakupu dwoch takich cudeniek wlasnie z mysla o swojej kolezance. Jakiez bylo jej zdziwienie (i moje rowniez), ze zamiast 4 tys jenow zaplacila 5370 tys jenow. Zagadka zostala szybko rozwiklana, a mianowicie 1000 jenow to haracz dla panstwa. Co z pozostala kwota widniejaca na rachunku w postaci 370 tys jenow? Nie wiem. Tlumaczenia sprzedawcy w tym zakresie byly pokretne i nawet jesli zgodne z japonskim prawem to niezgodne z naszym (moim i Gosi) systemem wyceny wartosci zakupionych rzeczy. Ale co tam lekcja ekonomii z elementami podatkow to doswiadczenie dla gajdzinow bezcenne i niezapomniane. Dobrze ze nie bylo magnesow na lodowke bo i ja bym poczula te lekcje na wlasnej skorze. Czuje ze dluuugo ich nie znajde i co niektorzy znajomi moga byc rozczarowani ;))).

Dobra mialo byc krotko a wyszedl laborat. Gonie resztkami sil wiec koncze. Raczej nie bedzie tak dlugich postow ale dzisiejszy dzien byl wyjatkowy i pelen wrazen. Malo jest wskazowek praktycznych dotyczacych samego podrozowania ale w przyszlosci na pewno dokonam edycji wszystkich moich postow. Na dzien dzisiejszy nie jestem w stanie wszystkiego napisac co bym chciala (i jak bym chciala) dlatego pisze co mi slina najbardziej na jezyk przyniesie :-) . Na pewno uzupelnie posty o stosowna dokumentacje fotograficzna. Postaram sie to robic na biezaco. Na pewno beda zdjecia Wielkiej Zlotej 'Kupy :p. Dobranoc ide spac.








2 komentarze:

  1. 美女と野獣13 maja 2015 13:07

    My chcemy do Was. Zawojujcie serca Japończyków swoimi uśmiechami i chcemy foty!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieźle... tylko ciekawi mnie, bo podobno muzułmanów Japonia nie przyjmuje,a turystki jakieś z krajów islamskich się znalazły

    Yaji

    OdpowiedzUsuń